Adwent w Beskidzie Śląskim i Żywieckim
Nadszedł czterotygodniowy czas adwentu, który według najstarszych podań rozpoczynał się od św. Katarzyny (25.XI.) i trwał do samego Bożego Narodzenia (25.XII.). Czas ten narzucał mieszkańcom Beskidu Śląskiego i Żywieckiego odmienne zachowania, wstrzymywano się od spożywania mięsa i zwierzęcych tłuszczów, ubierano się skromnie, unikając paradnych strojów, a podczas porannych czynności śpiewano „godzinki” lub brano udział w roratach (odprawianych tuż przed świtem). Obowiązywał też zakaz ruszania ziemi, która w tym czasie odpoczywała, a niezachowującym jej świętego prawa do snu i regeneracji, zsyłana miała być klęska nieurodzaju. Następował okres długich jesienno-zimowych wieczorów, których melancholię urozmaicano charakterystycznymi czynnościami, takimi jak łuskanie fasoli czy innych roślin strączkowych, darcie pierza (tzw. skubacki) czy przędzenie (prządki), szycie i haftowanie. Mężczyźni zajmowali się naprawianiem sprzętów, przygotowywano też rekwizyty kolędnicze, a podczas tych wszystkich czynności wspominano zmarłych, opowiadano historie o duchach i niewyjaśnionych zdarzeniach, śpiewano pieśni i przekazywano sobie nowinki. Nie urządzano w tym okresie żadnych wesel ani zabaw.
Charakterystycznym zwyczajem w regionie Beskidu Śląskiego, przypadającym na słoneczne przesilenie zimowe, były „mikołaje”. „Mikołaje” to grupy obrzędowe podzielone na czornych (czas stary, zły) i biołych (odnowa, czystość, nieskalaność, nadzieja), grupy te chodziły po wsi, obchodząc przysiółki, w dniu 6.XII., ilustrując walkę dobra ze złem, starego z nowym.
Żywiej na mapie regionalnych zwyczajów odznaczało się święto 13.XII., Dzień św. Łucji (imię Łucja pochodzi od łac. lux – światło), następujące po, jak uważano, najdłuższej, najciemniejszej i najniebezpieczniejszej nocy w roku (z 12/13.XII.). Wierzono, że właśnie tej nocy zwierzęta mówią ludzkim głosem, a ponadnaturalne moce mają szczególne oddziaływanie. Z 12/13.XII. ludzie często w ogóle nie kładli się spać, by w swojej nieświadomości nie paść ofiarą złych, niewidzialnych sił.
13.XII. był uważany za graniczny, o zdecydowanie magicznych właściwościach, święta Łucja, patronka światła, przybywała, by rozjaśnić tę dogłębną ciemność. Czas oddzielający Dzień św. Łucji od Bożego Narodzenia stawał się okresem niezwykłym, kiedy to licznie wróżono (przepowiednie dot. urodzaju, klęsk, pogody, uczuć – u mieszkańców Beskidu Śląskiego wstawiano do wody gałązkę czereśni, gdy się rozwinęła, był to znak dla panny, że znajdzie ukochanego, a może nawet wyjdzie za mąż) oraz stosowano zabiegi magiczne, mające zabezpieczyć przez złem i sprowadzić szczęście oraz powodzenie. Prorokowano np. pogodę na 12 kolejnych miesięcy, gdzie 13.XII. przedstawiał styczeń, a 25.XII. – grudzień następnego roku. U górali Beskidu Śląskiego mówiono, że na każdy miesiąc ci pokazuje, jaki bedzie, dlatego zapisywano od Łucyje do Wilije pogodę. Zwyczaje te kumulowały się w dniu wigilii Bożego Narodzenia, który miał szczególną rangę w kwestii podglądania tej drugiej, niewidzialnej warstwy rzeczywistości.
Z 13 .XII. wiąże się, może zapomniane już dzisiaj, przysłowie: Święta Łuca dnia przyrzuca.
O zwyczajach i wierzeniach naszego regionu związanych z wigilią Bożego Narodzenia, okresem świątecznym i kolędowaniem napiszemy już wkrótce.
Źródło: “Zwyczaje zimowe w Beskidzie Śląskim i Beskidzie Żywieckim”, B. Rosiek, M. Kiereś; www.etnozagroda.pl/gorale-zywieccy/obrzedy-i-zwyczaje-doroczne
opracowanie: Kinga Kościak